Nauka dla Społeczeństwa

27.04.2024
PL EN
10.01.2024 aktualizacja 10.01.2024

Owce i pastwiska - naukowo (i nie tylko)

Przebywanie w otoczeniu przyrody, na przykład.... na pastwisku, pomaga złapać dystans i odpocząć od nadmiaru bodźców. A to, co się wokół pastwiska dzieje - dosłownie i w przenośni - może być niewyczerpanym źródłem tematów popularnonaukowych felietonów i osobistych refleksji.

"Owce potrafią zadziałać jak dobre terapeutki. Nie trzeba nawet ich głaskać i dotykać, można na nie wyłącznie patrzeć, podziwiać, cieszyć się obecnością" - piszą autorzy książki "Złap oddech na pastwisku. Terapeutyczne beczenie owiec".

Autorzy książki - Piotr Tryjanowski i Roman Cieślar - znają się na owcach w teorii i praktyce. Prof. Tryjanowski pracuje na Wydziale Medycyny Weterynaryjnej i Nauk o Zwierzętach Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, gdzie bada m.in. interakcje ludzi i zwierząt. Opublikował 20 książek (m.in. "Ornitologię terapeutyczną" jako współautor) i ponad 300 prac naukowych. Roman Cieślar jest natomiast hodowcą owiec szetlandzkich i wiceprezesem Związku Hodowców Owiec i Kóz Republiki Czeskiej. Interesuje się tematyką drapieżnictwa, szczególnie relacji hodowców z wilkami. Jest promotorem systemu dobrej hodowli i specjalistą żywienia małych przeżuwaczy.

Efekt ich współpracy to niemal 300 stron lektury poświęconej owcom, pastwiskom i wielu luźniej związanym z tym tematom dotyczącym historii, ekologii, zdrowia i medycyny, kuchni (baranina oraz sery!), skór i wełny, wilków, agroturystyki itp. 

Jak też zauważają, współcześni ludzie zaspokoili podstawowe potrzeby egzystencjalne, jednak wcale nie są wolni od trosk i problemów. W kontekście poszukiwań dobrej recepty na lepszy nastrój (na to, by "choćby na chwilę się zatrzymać i przemyśleć wiele spraw" zwracają uwagę na wartość kontaktu z naturą. Do takich właśnie aktywności należą wyprawy do lasu, wycieczki z lornetką na obserwacje ptaków, ale także... chwile zadumy na pastwisku: "Widzimy pasące się stada owiec, słyszymy nawoływania pasterzy i wesołe szczekanie owczarka. Przypominamy sobie, że owce to mleko i wspaniałe sery, jagnięcina i baranina, skóra na kożuch i wełna na ciepły szalik, ale także muzyka pasterzy, kultura słowa, a nawet interesujące konotacje religijne. Razem układające się w pomysł na lepsze, spokojniejsze i zdrowsze życie". 

Autorzy przypominają, że owce żyją przy człowieku tysiące lat, i do tego od zawsze bardzo licznie. Dlatego znalazły miejsce w historii i kulturze, począwszy od Biblii, a skończywszy na czasach współczesnych. W rozdziale "Tysiące lat razem" P. Tryjanowski i R. Cieślar piszą o najstarszych dowodach na udomowienie i hodowlę owiec. Proces ten, jak się szacuje, liczy 9 tysięcy lat. Trwają też spory o miejsce udomowienia, a w dyskusjach w grę wchodzi Turkmenistan, Kaukaz, Azja Środkowa i Mniejsza. Ustalenia naukowców zmieniają się co kilka lat choćby dlatego, że w ocenach sięga się po kolejne, coraz to nowsze narzędzia. Na terenie dzisiejszej Polski czy całej Europy Środkowej owce dotarły w neolicie, prawdopodobnie przez Bałkany. Szczątki tych zwierząt znajdowane są przez archeologów. Z czasem wykształciły się rasy lokalne, które z czasem doczekały się ochrony. "W Polsce programem ochrony takich zasobów genetycznych objętych jest obecnie 17 raz. Jednymi z najstarszych są wrzosówki i świniarki - owce prymitywne, o relatywnie drobnej budowie ciała, odporne na warunki środowiskowe. Posiadamy też rodzime rasy o doskonałym mięsie - białogłową owcę mięsną i owcę czarnogłówkę. Interesującą rasą jest też polski meryson, silna owca o asezonowości rozrodu, dzięki czemu jagnięta przychodziły na świat przez cały rok. Owce takie, jak kamieniecka, olkuska i pomorska, należą do grupy owiec długowełnistych. Dla krajobrazu górskiego charakterystycznych jest cakiel podhalański, którego od setek lat hodowano na terenie Podhala, Podkarpacia i w Beskidach. Podobna do cakla jest barwna owca górska, zaś na obszarze Karpat i Sudetów, zgodnie z potrzebami lokalnych hodowców, upowszechniła się polska owca pogórza, zwierzę w typie mięsno-wełnistym, czasami wykorzystywana również do produkcji mleka. Choć widok górskich hal wydaje się być związany nierozłącznie z owcami, to wiedzmy, że i niziny swoje rasy mają. Uhurska, wielkopolska, żelaźnieńska i wreszcie polskie owce nizinne typu corrediale - 'kordiel' - wyhodowane zostały w latach 50. XX wieku" - czytamy.

Nie każdy pewnie wie, że w skali globalnej owiec przybywa i obecnie ich liczbę szacuje się na ok. 1,2 miliarda, z czego najwięcej (prawie 45 procent) żyje w Azji (z czego w Chinach - 16 proc. światowej populacji). Na drugim miejscu jest Afryka, skąd pochodzi do czwarta owca świata, a co dziewiąta żyje w Europie (w której prym wiedzie Wielka Brytania). W Polsce obecnie mamy 230 tysięcy owiec, a to zaledwie 5 procent stanu sprzed 40 lat. Na spadek krajowej populacji owiec wpłynął upadek realnego socjalizmu i zmiany w sektorze rolnictwa.

Autorzy książki po wielokroć sygnalizują swoją miłość do gór, owiec i pastwisk. Ich uwadze nie uszła oczywiście dyskusja, zapoczątkowana w 2019 roku na łamach pisma "Animal Sentience" publikacją Lori Marino i Debry Merskin, piszących o przypadkach wykorzystania owiec w psychologii i neurologii, z nawiązaniem do wielu stereotypów, oddziałujących na badaczy. "Owczych" badań było zresztą więcej - w jednych z nich wykazano, że owce odczytują proste emocje, potrafią je też przekazywać innym owcom, popełniając przy tym błędy poznawcze. Owce mają zróżnicowane osobowości, bywają wśród nich optymistki i pesymistki; kształtują się silne więzi matka-potomstwo, co wpływa na funkcjonowanie całego stada i na percepcję sygnałów ze środowiska. Inne badania, prowadzone we Włoszech dowiodły, że owce potrafią z wyprzedzeniem wyczuć potencjalne zagrożenie (aktywność sejsmiczną). Lepiej im to idzie, gdy są na pastwisku, niż w zamkniętej zagrodzie.

Obok wniosków z badań autorzy proponują wiele skromniejszych, ale ciekawych obserwacji z pastwiska. Jak piszą, owce "potrafią kombinować, czasami nawet - złośliwie". "Współpraca z nimi za nic nie przypomina rajskiego ogrodu i sprowadza się wyłącznie do zaakceptowania tego, że będzie tak, jak one chcą".

"Owczych" wątków w książce jest bez liku. Czytelnik znajdzie informacje o owczych chorobach, np. brucelozie (która może prowadzić do ciężkiej posocznicy, czyli sepsy) czy toskoplazmozie (wywołujący ją pierwotniak wpływa na zachowanie owiec i może zaburzyć zwykle panującą wśród zwierząt hierarchię). A także informacje o "owczej dietetyce" i roślinach, które są przez owce wyszukiwane i chętnie skubane, a docelowo - wpływają na jakość produktów mlecznych. A część roślin może być dla owiec trująca - jaskry, wilczomlecz sosnka, skrzyp błotny i zimowit jesienny.

Okazuje się też, że odnośnie wypasu owiec potwierdza się potoczne powiedzenie: co za dużo, to niezdrowo. Wypas, jeśli odbywa się zbyt intensywnie - może spowodować w niektórych miejscach "niemal ruinę bioróżnorodności". Piotr Tryjanowski i Roman Cieślar piszą, że antidotum na zbyt intensywną hodowlę owiec jest powrót do pasterstwa tradycyjnego. Jego skala jest inna, ale pozwala ono lepiej obserwować ciekawe interakcje między organizmami. Siła tych interakcji jest tak duża, że poprzez zmiany układu składników odżywczych w glebie i sposobu dyspersji nasion może kształtować całe ekosystemy. Autorzy książki podają przykład Szkocji, w której - jak stwierdzono - wypas owiec wpływa na proporcje płci u świergotka łąkowego. Gdy wypas w pobliżu gniazd jest zbyt intensywny lub nie ma go wcale, wykluwa się mniej samców. Przy lekkiej eksploatacji pobliskich łąk, samców rodzi się więcej, niż samic. Wypas owiec może sprzyjać nawet żółwiom, jak np. w Poleskim Parku Narodowym, gdzie od kilku dekad pomaga on w ochronie żółwia błotnego (hodowla owiec na terenie rezerwatu zapobiega zarastaniu terenu, dzięki czemu żółwie łatwiej znajdują bezpieczne miejsca do rozrodu) - piszą.

Tematy związane z owcami autorzy "przerabiają" skrupulatnie, nie pomijając nawet właściwości zdrowotnych wełny i historii jej użycia i barwienia. Sporo miejsca poświęcają innym owczym produktom - mleku i serom, począwszy od dowodów historycznych na ich produkcję i wykorzystanie - po walory zdrowotne. Czytelnik dowie się, że sery zaczęto wytwarzać co najmniej 7 tys. lat temu (o czym świadczą resztki białek i tłuszczów, zachowane na naczyniach z Turcji i Libii, a także.... z Kujaw). Dawniej sery stanowiły środek płatniczy, a nawet walutę w handlu zagranicznym.

Autorzy obserwują zwierzęta od dawna, i na kartach książki - oprócz wyników badań - na wielką skalę dzielą się własnymi przekonaniami, doświadczeniami i spostrzeżeniami. Czytelnika spragnionego naukowych faktów czy twardych danych z badań skala i rozpiętość dygresji może wręcz zaskoczyć: wielce możliwe, że liczba pastwiskowych gawęd i osobistych, życiowych refleksji przewyższa liczbę wątków popularnonaukowych. Osoby pozostawione z owczym lub pastwiskowym niedosytem znajdą w bibliografii lektury uzupełniające do poszczególnych rozdziałów. A zamieszczony na końcu książki "mały słowniczek pasterski" pozwala raz na zawsze utrwalić, czym jest cyrpok, kosor czy turcoń.

Anna Ślązak

Zapisz się na newsletter
Copyright © Fundacja PAP 2024